sobota, 18 maja 2013

almostfamous

http://www.imdb.com/title/tt0181875/?ref_=sr_1

Na wpół autobiograficzna opowieść Camerona Crowe'a stanowi rodzaj kina kompromisu. Stosowane są bezpieczne środki - zrezygnowanie ze skomplikowanej pracy kamery, rwanego montażu, czy momentów "subtelnego rozdarcia", charakteryzującego filmy "ryzykowne" i "nowatorskie". Lekkostrawność jest jedną z najsilniejszych cech “U progu sławy”. Twórcom i producentom udało się utrzymać równowagę między obrazem autorskim i sukcesem komercyjnym. Jak powyższy plakat wskazuje, kampania reklamowa nie należała do najdelikatniejszych. Półnaga Kate Hudson. Kto by przypuszczał, że traktowano ją kiedyś jako aktorską rewelację? Znajdowała się wtedy w tym magicznym punkcie, położonym gdzieś pomiędzy przepaścią oznaczoną napisem "ZŁE DECYZJE" i zielonkawą depresją, z której dochodzą głosy bełkoczące coś o "artystycznej integralności", czy podobnych pierdołach. Ciekawe, przy której komedii z McConaughey'em Hudson stwierdzi, że może nie tędy droga?

Powrócę jednak do istotnych zagadnień. Jako scenarzysta „Fast Times at Ridgemont High” i „Jerry’ego Maguire”, Crowe po raz kolejny potwierdza, że metody manipulacji ma w małym palcu. Humor w „Almost Famous” oparto na zasadzie gradacji, co można dostrzec w słynnej sekwencji w samolocie, w której turbulencje zmuszają bohaterów do dramatycznych wyznań. Zarówno w tej scenie, jak i wielu innych da się zauważyć, że Crowe z uwielbieniem stosuje puentę. W rezultacie dialogi nie wydają się zbyt realistyczne, ale nie można odmówić im efektowności. Ze względu na ilustrowaną erę film przepełniono dość eklektyczną mieszanką klasyki rocka. Tutaj pojawia się moja skromna uwaga – po co umieszczać w kluczowej scenie „The Rain Song”, kiedy nie potrafi się wykorzystać pełnego emocjonalnego potencjału piosenki? Wyjątkowa fuszerka, zwłaszcza, że wyszła z rąk muzycznego eksperta. 

Aktorzy sprawdzają się doskonale, może dlatego, że nikt nie wykracza poza własną strefę bezpieczeństwa. Frances McDormand tryska energią w roli nadopiekuńczej matki, która oscyluje pomiędzy zaborczością i bezgranicznym uczuciem do swojego dziecka. Kate Hudson roztacza wokół Penny Lane mgiełkę enigmatyczności (do dzisiaj enigma została zastąpiona przez konserwatywny zestaw sprawdzonych wyrazów twarzy). Patrick Fugit wprowadza do „Almost Famous” potrzebną nietuzinkowość. Sposób, w jaki wygłasza kwestie niewątpliwie sfrustruje niejednego widza, ale to tylko skutek uboczny. Ważne, że świetnie sprawdza się jako osoba wtrącona w zupełnie nowe środowisko, umiejętnie kontrastuje niepewność i dziecięcą fascynację, racjonalizm i pragnienie wyzwolenia, pasjonacką, nieco buntowniczą iskrę i przywiązanie do matki.

Z czysto instynktownego punktu widzenia film pozostawia pozytywne, ale dość ulotne wrażenia.

3,5/5 

P.S.
"The film LOOKS GOOD and FEELS GREAT." Ciekawostka - wiecie, że ta wypowiedź ściągnęła większość widzów do kin?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz