poniedziałek, 20 maja 2013

guizilaile





„Diabły za progiem” nie są filmem o okrucieństwach wojny, a raczej opowieścią o absurdalności wyolbrzymianej kwestii życia i śmierci. Bohaterzy zostają postawieni w sytuacji, która uniemożliwia podjęcie odpowiedniej decyzji. Z czasem okazuje się, że nie ma miejsca na heroizm, czy lojalizm, a kolaboracja i patriotyzm zlewają się w jedną bezkształtną plamę. Wen Jiang dokonuje dewaluacji kolejnych postaw, ukazując przy tym ewolucję każdej z postaci. W centrum akcji stoi Dasan Ma (rolę odgrywa sam reżyser), na którego zostaje zrzucona odpowiedzialność związana z ukrywaniem japońskiego żołnierza i chińskiego kolaboranta. Zachowanie głównego bohatera stanowi odzwierciedlenie dla wszechobecnej atmosfery zagubienia. Nawet jednostki, które mają wzbudzać strach, czy generować respekt przepełnione są wątpliwościami i w gruncie rzeczy nie mogą znaleźć odpowiedzi na otaczający je chaos. 

Zastanawiałem się, co skłoniło reżysera do odbarwienia taśmy na czerń i biel (później zabieg nabrał sensu, ale nie zdradzę dlaczego). Na początku miałem wrażenie, że nawiązuje do estetyki slapsticku z kina niemego, ponieważ wiele scen przejaskrawiono dla komicznego efektu. Jiang śmieje się między innymi z hierarchiczności postaci. Starców wyposaża w cechy groteskowe albo ukazuje jako zupełnie zniedołężniałych komediantów, nieświadomych swojej zbędności. Owszem, są poważani przez młodszych, ale ich manipulacje nie mają żadnego wpływu na poprawę sytuacji. W zaskakujący sposób przedstawiono także postaci kobiece – z jednej strony występują tylko w kulisach wydarzeń, a z drugiej pełnią kontrolę nad sytuacją.

Jiang nie zapomniał o dramatycznej głębi opowiadanej historii. Wyjątkowo sprawnie wykorzystał zabieg repetycji. Powtarzające się schematy, jak melodia marszu japońskiej marynarki z biegiem akcji zaczynają nabierać ciężkości, aż do szokującego i bezceremonialnego finiszu. Niejednoznacznie zarysowano motyw wpływu wojny na ludzką psychikę. Nie wprowadzono postaci naznaczonych przez traumę, czy ubolewających na bezsensem zbrojnego konfliktu. Bohaterów ukazano z należytym dystansem jako ludzi, którzy przede wszystkim chcą utrzymać się na powierzchni.

„Diabły na progiem” mieszają różne konwencje, przez co całość nieraz wydaje się nieco chaotyczna. Niektóre sekwencje potraktowano zbyt pośpiesznie, czasem wydźwięk sceny jest poświęcony dla efektowności montażu. Są to jednak nieznaczne potknięcia dla obrazu, który utrzymuje uwagę widza przez ponad dwie godziny i namnaża wątki bez nadmiernego obciążenia toku opowieści.

4/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz