niedziela, 19 sierpnia 2012

08.2012 top 10

Być może podsumowania przy tak późnej porze roku nie są za bardzo w pytę, ale zaryzykuję i zrobię rodzaj sierpniowego 'best of' oceniając filmy, które dotychczas miały premierę w 2012 roku. To chyba jeden z przywilejów krytyki - przyznawanie gównianych nagród i bawienie się w robienie list. Mało konstruktywna czynność, ale przyjemna. Fajnie się tworzy i fajnie się czyta. Podsumowując, życzę wszystkim paru miłych, kompletnie zmarnowanych minut.

TOP 10 + drobny consensus:

10. Tao jie (A Simple Life)



Tytuł mówi wszystko - prosta, wyciszona, a nawet (ciężko mi to przechodzi przez gardło, ale) urocza opowieść o starszej kobiecie, Ah Tao (Deannie Yip), która przepracowała kilkadziesiąt lat w zawodzie służącej. Do jej harmonijnego i uczciwego życia wkracza choroba. Tym samym ląduje pod opieką jej wychowanka, Rogera (Andy Lau).

Film weteranki Ann Hui to wyciszający, afirmujący życie obraz, który pomimo względnie dramatycznej fabuły, pozostawia widza w stanie pogody ducha. Traktuje o godności, naturze związków międzyludzkich i opiera się na niewymuszonym sentymencie.

9. La femme du Veme (Kobieta z piątej dzielnicy)


Amerykański pisarz, Tom Ricks (Ethan Hawke), odwiedza Paryż z nadzieją nawiązania kontaktu z córką, której nie widział od dłuższego czasu. Tam spotyka się z odrzuceniem, niejednokrotnie igra z ogniem. Najbardziej definiującym wizytę wydarzeniem staje się jednak spotkanie tajemniczej Margit Kadar (Kristin Scott Thomas), tytułowej "Kobiety z piątej dzielnicy".

W najnowszym dziele Pawła Pawlikowskiego (po elektryzującym "Lecie miłości") mamy do czynienia z: najbardziej intrygującą rolą Ethan Hawke od lat, elegancją i erotyzmem Kristin Scott Thomas, poruszającą aranżacją "Tomaszowa" śpiewaną przez Joannę Kulig oraz zdystansowanym, powolnym stylem akcentowanym przez klimatyczną fotografię i niemalże zwierzęco instynktowny montaż.

8. Jesteś Bogiem


Myślę, że opis filmu jest zbędny.

Po obejrzeniu "Jesteś Bogiem" stwierdziłem, że Leszek Dawid to reżyser bez jednolitego stylu. Rzecz jasna nie dyskredytuję jego talentu, ale po dowcipnym "Ki" spodziewałem się zupełnie innego filmu. W przypadku biografii Paktofoniki można oficjalnie uznać Dawida za twórcę o naturalnym zacięciu dokumentalisty, wystarczy spojrzeć na bezbłędnie zaaranżowane sceny muzyczne i do bólu realistyczne aktorstwo trio Kowalczyk, Schuchardt i Ogrodnik. Wystąpiły drobne problemy z montażem, czasem odczuwa się upływający czas, ale to tylko minimalne potknięcia. Jeżeli film jest w stanie przekonać muzycznego sceptyka do twórczości Paktofoniki, to musi mieć nieprzeciętną siłę odbioru.

7. Monsieur Lazhar


"Monsieur Lazhar" to imigrant z Algierii, który otrzymuje posadę w szkole podstawowej w Montrealu po śmierci jednej z najbardziej cenionych przez uczniów nauczycielek. Jako człowiek po dramatycznych przeżyciach czuje obowiązek pomocy swoim wychowankom w radzeniu sobie z życiowymi traumami.

Pierwszym, najbardziej zaskakującym odkryciem było dla mnie aktorstwo dziecięce, które reprezentuje nieprzeciętnie wysoki poziom. Drugim było zapoznanie z Mohamedem Fellagiem, odtwórcą tytułowej postaci. Fellag sprawia wrażenie artysty traktującego materiał bardzo osobiście, patrzymy na mężczyznę, który uzewnętrznia się przed widzem, ułatwia mu przyjęcie własnego punktu widzenia, dzięki czemu "Monsieur Lazhar" staje się niecodziennym przeżyciem emocjonalnym.

6. Violeta se fue a los cielos (Violeta)


Kolejna biografia na liście przedstawia życiorys wybitnej chilijskiej artystki, Violety Parra, głównie przez pryzmat tworzonej przez nią muzyki.

Przez opis każdy jest w stanie stwierdzić, że pod względem fabularnym film nie wybija się ponad przeciętną opowieść o losach popularnej osobistości. Najsilniejszymi atutami utworu Andresa Wood są forma i mocno zaangażowana kreacja Franciski Gavilan. "Violeta" nie wpada w typowe pułapki, to list miłosny do twórczości bohaterki oparty na ekstrawertycznej medytacji, pozbawiony chronologii i oczywistości.

5. The Dark Knight Rises (Mroczny Rycerz powstaje)



Tutaj również pozwolę sobie pominąć opis z oczywistych powodów.

Nie jestem wiernym fanem Christophera Nolana, ale nie sposób odmówić mu zawodowej zręczności. Dzięki jego wyczuciu mogłem wybaczyć większość scenariuszowych mielizn (których zresztą jest mnóstwo), ponieważ film broni się jako całość i stanowi najlepszy przykład dobrego kina rozrywkowego w tym roku. "Rycerz" znalazł się na liście z prostego powodu - brakuje na niej jakiegokolwiek hollywoodzkiego obrazu, a ten "mainstreamowi" przyniesie najmniej wstydu.

4. Obława


Centralną postacią kolejnej polskiej produkcji opiewającej doświadczenia II wojny światowej staje się kapral Wydra, egzekutor z partyzanckiego oddziału, który musi się zmierzyć z jednym z najbardziej bolesnych i niejednoznacznych doświadczeń w swoim życiu.

"Obława" już w pierwszych minutach seansu objawiła się jako mała nadzieja na odświeżenie przestarzałego i przewidywalnego gatunku, jakim jest kino wojenne. Brak chronologii, brak muzyki, brak patosu, brak bohaterstwa i nieustannie towarzyszące widzowi uczucie autentyzmu. Każda postać grzeszy, przemoc zaskakuje nagłością i bezpośredniością, aktorstwo jest minimalistyczne. Marcin Dorociński natomiast wyrasta na samca alfę polskiej X muzy.

3. Miss Bala






Pozwolę sobie streścić film w jednym zdaniu. Laura Guerrero pragnie zostać Miss, ale do jej życia wkracza meksykański kryminał.

"Miss Bala" pod względem wizualnym jest obrazem wyjątkowo żywym i realistycznym. Gerardo Naranjo stosuje prostą formułę - oszczędność w dialogu, długie i płynne ujęcia z niewielką ilością cięć oraz maksymalnie autentyczne aranżacje scen. Pomimo roli wymagającej od Stephanie Sigman ogromnego pokładu tolerancji fizycznej i psychicznej, głównym bohaterem filmu zostaje Matyas Erdely, operator pochodzenia węgierskiego, który nadał filmowi niezwykłą oprawę, w genialny sposób używając naturalnego oświetlenia. Ryzyko się opłaciło.

2. Faust


Dzieje mężczyzny, który sprzedaje duszę diabłu, tym razem w ujęciu Aleksandra Sokurowa.

Ludzi oczekujących wiernej adaptacji czeka zawód. Nieszablonowa, bogata, przestylizowana wersja Sokurowa może się okazać zbyt obca dla przeciętnego amatora Goethego. Faust nie wydaje się być centralną postacią, reżyser rzuca więcej światła na Lichwiarza, co często przyćmiewa losy doktora. Nowoczesna interpretacja niemieckiej opowieści to dzieło bardzo wyczerpujące pod względem treści i jednocześnie atrakcyjne dzięki onirycznej fotografii Bruno Delbonnela, delikatnej urodzie Isoldy Dychauk grającej Małgorzatę oraz wystawnej, odrealnionej scenografii Yeleny Zhukovej.

1. Bir zamanlar Anadolu'da (Pewnego razu w Anatolii)






Stepy Anatolii. Cisza, pustka. Trzy samochody. Prokurator, doktor, policjanci, aresztowani, żandarmeria. Jedno martwe ciało zakopane w nieokreślonym miejscu.

Nuri Bilge Ceylan to twórca cechujący się spostrzegawczością, przejawiającą się m.in. w znajomości ludzkich natręctw. Potrafi odnaleźć humor w najbardziej prozaicznych scenach. W przypadku "Pewnego razu w Anatolii" widz nie musi przyjąć określonej konwencji, ponieważ wydaje mu się, że ogląda wydarzenia rzeczywiste. Relacje pomiędzy bohaterami są wyjątkowo naturalne, ich rozmowy nie iskrzą przekombinowanym dowcipem, czy perłami mądrości życiowej. W trakcie seansu czułem się zupełnie jak uczestnik wydarzeń, z każdą sekundą przyzwyczajałem się do ekranowych realiów. Później, po bezbolesnych stu pięćdziesięciu minutach, ciężko było się z nimi rozstać. Myślę, że to wystarczająca rekomendacja.


Gratuluję zakończenia lektury, jako nagrodę pocieszenia proponuję klasyk jednego z najbardziej cwanych wokalistów, któremu udało się być równocześnie geniuszem i niebywałym fajansiarzem:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz