Przed oczami pojawia się Joaquin Phoenix, ale to nie ten sam Phoenix, do którego zdążyłem się przyzwyczaić. Wydaje się niemal zdeformowany, zbyt chudy, spogląda w przestrzeń z przerażającym, pustym spojrzeniem, na jego twarzy rysuje się zmęczony grymas. W tle charakterystyczna kompozycja przywodząca na myśl "There Will Be Blood". Jonny Greenwood. Większość czynników wskazuje na to, że "The Master" stanie się moim najbardziej oczekiwanym filmem w bieżącym roku.
Drugi zwiastun likwiduje wcześniejsze obawy. W fotografii Malaimare czuć ducha poprzednich dzieł PTA. Pojawia się pytanie: dlaczego wątpię w twórczą indywidualność Andersona? Widzę te same mgliste, niemalże prześwietlone kadry. Przypomina mi się "Punch-Drunk Love". Muzyka - cały czas "There Will Be Blood". Ale zaraz. Zdaje mi się, że "The Master" będzie jeszcze bardziej zdyscyplinowanym filmem, niż ostatni z wymienionych. Zapewne fabuła opiera się na zderzeniu dwóch osobowości. Jest i Amy Adams. Nie chodzi o to, żebym specjalnie podziwiał jej dotychczasowe osiągnięcia (chociaż ciężko jest nie lubić i nie szanować Amy Adams). Może uda mi się ostatecznie do niej przekonać. Dlaczego szukam problemów? Pewnie i tak skończy się na tym, że po "The Master" opadnie mi szczęka, a jak już pozbieram zęby, to znowu zacznę snobować się znajomością filmografii PTA i ponownie stwierdzę, że to mój ulubiony współczesny reżyser.
Kolejny, już trzeci, bardziej konwencjonalny zwiastun. Nie obejrzę go po raz drugi. Niewiele z niego pamiętam, ale szczątki wspomnień mówią mi, że zdradzał wątki, o których nie chcę nic wiedzieć. W ogóle wolałbym nic nie wiedzieć. Ale wiadomo jak to bywa, ciekawość lubi systematycznie gryźć człowieka w dupę.
Wyszedł kolejny zwiastun. Przez chwilę poudaję, że nie jestem niekonsekwentny i go nie wstawię. Właściwie to muszę kończyć. Czas nagli. Skończę później. Może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz