środa, 29 sierpnia 2012

wrzesień cz. 1

Zabiję teraz mnóstwo czasu opisując najciekawsze premiery, które czekają polskich widzów we wrześniu. W związku z tym odpalam filmweb i przeglądam wszystkie produkcje tydzień po tygodniu. Kilka z nich zapewne już widziałem, więc być może powiem o nich coś ciekawego. W przypadku wszystkich pozostałych postaram się schludnie streścić czynniki zachęcające do wizyty w kinie.

7 WRZEŚNIA 2012

Paradise: Liebe (Raj: miłość), reż. Ulrich Seidl 


Nie jestem ekspertem od twórczości Seidla, ale spróbuję odgadnąć, jakim doświadczeniem jest "Raj: miłość". Zapewne będzie niezręcznie, bezkompromisowo, przygnębiająco i brutalnie. Kompletna znieczulica. Widziałem "Upały" i zrobiły na mnie wrażenie ze względu na swoją sterylną formę, naturalne aktorstwo i inne zabiegi sprawiające, że widz czuje się jak podglądacz. Najnowszy film Seidla spogląda na zjawisko turystyki seksualnej, przez którą starsze kobiety zapoznają młodych, chętnych mężczyzn (tj. pożądający ich pieniędzy). Mówi się o braku empatii dla postaci, o wyjątkowo chłodnym i cynicznym sposobie narracji. "Trudny film"? Może i lepiej.

Ted, reż. Seth MacFarlane



"Ted" to pierwsza pełnometrażowa produkcja Setha MacFarlane, najlepiej znanego jako scenarzysta "Family Guy" i "The Cleveland Show".  MacFarlane tym razem zasiada na krześle reżyserskim, jednocześnie obdarzając głosem tytułowego bohatera, czyli pluszaka o ludzkich cechach.  Z recenzji wynika, że "Ted" to absurdalny bromans posiadający wszystkie wady i zalety tego gatunku. Będzie wulgarnie i luzacko, ale coś mi mówi, że prócz gadającego misia nic nowego nie zobaczymy. Ale... to wciąż gadający miś. Na dodatek miś, który lubi prymitywny humor, zimne piwo i dobre dupy. I to dla niego tłumy pójdą do kina.

Teddy Bear (Misiaczek), reż. Mads Matthiesen


"Misiaczek" po raz kolejny. Różnica polega na tym, że nie jest pluszową zabawką, a dorosłym kulturystą walczącym z chorobliwą nieśmiałością. W główną rolę wciela się Kim Kold, zwolennik wspomnianej dziedziny sportu, dorywczo grający w filmach. Zrobił ogromne wrażenie na publiczności w Sundance, gdzie obraz zdobył nagrodę reżyserską. Dla ludzi przepadających za filmowymi portretami i dekonstrukcjami relacji międzyludzkich.

14 WRZEŚNIA 2012

Hope Springs (Dwoje do poprawki), reż. David Frankel


Pierwsze skojarzenie: "Lepiej późno niż później" dla Meryl Streep i Tommy'ego Lee Jonesa. Po premierze okazało się jednak, że "Hope Springs" stanowi dość ciekawą i wnikliwą analizę życia małżeńskiego po pięćdziesiątce. Standardowo pojawiły się pochwały dla kolejnej wybitnej kreacji Streep. Cieszy także obecność Steve'a Carella na drugim planie.

Bachelorette (Wieczór panieński), reż. Leslye Headland


Odsyłam do recenzji: http://flatflare.blogspot.com/2012/08/bachelorette.html

Wywód dokończę w następnej części artykułu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz