czwartek, 21 lutego 2013

montaz

Poniżej prezentuję czołówkę montażystów:

6. Nejc Gazvoda, Janez Lapajne (Izlet)
Najmocniejszą cechą montażu w obyczajowym filmie Gazvody jest nieskomplikowanie, prostota. Dowodzą tego sceny konfrontacji między trzema bohaterami, które pomimo skromnej realizacji potrafią konkretnie zszargać nerwy (zwłaszcza to jedno, kluczowe ujęcie, wprowadzające dysonans do fabularnej konstrukcji).

5. Olivier Bugge Coutte, Gisle Tveito (Oslo, 31. august)
Olivier Bugge Coutte już od kilku lat kształtuje swój styl, który kojarzy mi się z rodzajem medytacji, bądź chwilowym roztargnieniem. W powyższym klipie te wrażenie wydaje się bardzo wyraźne. "Oslo..." Triera diametralnie różni się np. od "Debiutantów" Mike'a Millsa, innego tytułu w filmografii Coutte. Oba obrazy posiadają jednak nieokreśloną lekkość, która paradoksalnie kryje w sobie dramatyczny ciężar.

4. Andrew Weisblum (Moonrise Kingdom)
Jak na powyższym obrazku, Weisblum dostosował cięcia do poczucia humoru Andersona, które działa zupełnie jak melodia: posiada własne metrum i modulacje. 

3. Wojciech Mrówczyński (Obława)
Niestety nie znalazłem fragmentu, który mógłby celnie ilustrować moje słowa. Pozostał tylko kompromis i wstawienie zwiastunu, którego jedynym celem jest zmanipulowanie publiczności, aby poszła do kina na film niezaprzeczalnie ATRAKCYJNY i TRZYMAJĄCY W NAPIĘCIU. Wojciech Mrówczyński za swoją pracę został wyróżniony nagrodą Gdynia Film Festival, zresztą całkowicie zasłużoną. Nie chodzi o sam brak chronologii, ale o umiejętność zachowania równowagi między scenami dialogowymi i obrazami przemocy (albo coś w tę deseń).

2. Chris Dickens (Berberian Sound Studio)
Jak na film, w którym większość uwagi skupia się na dźwięku, obraz został potraktowany z taką samą starannością. Wysiłek Dickensa przemawia do widza nie tylko poprzez zaskakujące efekty lub przejścia (np. paląca się taśma filmowa). Imponuje najbardziej to, jak film jest odbierany dzięki montażowi - pomimo licznych wrzasków, czy nagłych odgłosów Dickens nie wybiera najłatwiejszych rozwiązań. Nigdy nie zniża się do poziomu krótkotrwałych, intensywnych wstrząsów, które wywołują u obserwatora atak serca. Dzięki delikatniejszemu podejściu odczuwane emocje ulegają pogłębieniu, rezonują. 

1. Bettina Bohler (Barbara)
Może się wydawać, że to dziwny wybór. "Barbara" Christiana Petzolda to film, który opiera się w dużej części na montażu wewnątrzkadrowym. Wtedy pojawia się wniosek: czyli sukces jest tak naprawdę dziełem operatora? Niekoniecznie. Można też stwierdzić, że to zasługa zbiorowa albo geniusz reżysera. Nie pozwolę jednak zdyskredytować wkładu Bettiny Bohler. Prawie niedostrzegalny montaż w "Barbarze" to owoc intuicji, wrażliwości. Czasem wydaje się, że czas zostaje zatrzymany w miejscu. Bohler pogłębia też wrażenie intymności. Narracji nadaje gładkość i płynność, pozbawia ją jakichkolwiek zgrzytów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz