czwartek, 21 lutego 2013

muzykabonus

Doszedłem do wniosku, że w zeszłym roku było stosunkowo niewiele soundtracków, które robiły wrażenie zarówno jako część filmu, jak i oddzielne dzieło. Ciężko natomiast nie dostrzec liczby ścieżek dźwiękowych kompilujących znane wcześniej kompozycje (jak w przypadku świetnych coverów pod dyrygenturą Nicka Cave'a i Warrena Ellisa w "Gangsterze"). W dwuczęściowym artykule zajmę się jednak tylko i wyłącznie muzyką oryginalną, napisaną na potrzeby filmu. Tradycyjnie, najpierw zajmę się "półfinalistami", później przedstawię czołówkę. 

Olivier Bernet (Poulet aux prunes) - kompozycje Berneta są dosyć bogate i stanowią adekwatną ilustrację dla dość wypolerowanej i miękkiej struktury filmu; czasem mogą wydawać się trywialne, czasem znajome, ale posiadają niesprecyzowany urok

Danny Elfman (Dark Shadows) - lata 2011 i 2012 musiały być bardzo pracowitym okresem dla Elfmana - napisał muzykę m.in. do "Hitchcocka" Sachy Gervasi, "Pamiętnika pozytywnego myślenia" Davida O. Russella, czy "Frankenweenie" Tima Burtona; najlepszą ścieżkę dźwiękową mają jednak "Mroczne cienie", burtonowska wydmuszka, wskrzeszona głównie przez muzykę i aktorów
 
Nathan Halpern (Marina Abramovic: The Artist is Present) - Halpern znajduje się gdzieś w połowie drogi pomiędzy energią Philipa Glassa i bezwstydną rzewnością Hansa Zimmera; wywołuje wzruszenie, konsternację, zwłaszcza w scenach bezsłownej komunikacji Mariny z odbiorcami
 
Jeremy Sams (Hyde Park on Hudson) - niektórzy pewnie zdeklasują ten soundtrack ze względu na jakość filmu, który jest letni, bezpłciowy i nudny; w muzyce Samsa podoba mi się cicha elegancja, niespieszność i skromność; momentami udaje mu się ożywić akcję albo chociaż wzbudzić podejrzenie, że w filmie Michella jakakolwiek akcja istnieje; przynajmniej takie są moje odczucia, niektórzy recenzenci stwierdzili, że soundtrack działa raczej jak kołysanka

Dario Marianelli (Anna Karenina) - fragmentami wybory Marianelliego sprawiają wrażenie nazbyt stereotypowych, bezpiecznych; brakuje też ładunku emocjonalnego i napięcia, które można było doświadczyć słuchając muzyki np.Z "Pokuty"; Marianelli doskonale czuje się w kompozycjach szybszych, napędzających akcję albo tych progresywnych, wykorzystujących klasyczną zasadę "od szeptu do krzyku"
 
Broadcast (Berberian Sound Studio) - nigdy nie deklarowałem się jako fan Broadcast, dotąd ich muzyka była mi zupełnie obojętna; przyznaję bez bicia, że pastisz soundtracków giallo wyszedł im koncertowo; warto zwrócić uwagę na to, jak misternie jest zmiksowany oraz na wydzielający się z niego sentymentalny aromat tandety.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz